aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Moderator: triarius

Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » wt wrz 03, 2013 10:25 am

Zmiana trendu w stopach procentowych
wszystko się zmienia...

Ze stopami procentowymi nie ma żartów... Przynajmniej z niektórymi...
Stopy procentowe dzielą się na krótkoterminowe, długoterminowe i wszystko pomiędzy... ;) Stopy krótkoterminowe ustala FED, a u nas RPP, i z nimi to akurat żarty są możliwe. Niektórzy twierdzą nawet że całe to ustalanie stóp krótkoterminowych jest żartem... ;) No bo kto wie w końcu lepiej jakie stopy byłyby optymalne, Mr. Market czy Mr. Bernanke? Mr. Market oczywiście! Ale powiedziano mu aby się zamknął bo będzie je ustalał i tak Mr. Bernanke. A bardziej ogólnie – ustala je odpowiedni organ bankierów centralnych (niekoniecznie mózg...). Organ może zmienić stopy krótkoterminowe jak się mu podoba, z efektem natychmiastowym, poprzez ingerencję w system bankowy. Banki preferencje organu ustalającego te stopy przejmują i przenoszą następnie automatycznie na klientów, oferując im odpowiednio tańsze czy odpowiednio droższe pożyczki. Krótko – bank centralny ustala cenę kredytu krótkoterminowego.
Innym zupełnie zwierzem są stopy długoterminowe – kredytu na 102030 lat. Te docelowo ustala rynek, w swojej kolektywnej mądrości (?) milionów uczestników podejmujących codziennie miliardy decyzji. Weźmy typową długoterminową stopę procentową jaką jest rentowność 10letniej obligacji państwowej, często spotykany „benchmark”. Państwo emituje tę obligację przy jakiejś tam obowiązującej stopie krótkoterminowej i ustala jakąśtam jej bieżącą rentowność tak aby ją móc sprzedać „rynkom finansowym”. I rentowność tej obligacji zaczyna następnie „płynąć” z tymi rynkami. Obligacja regularnie generuje posiadaczowi co roku ileś tam gotówki, ciągle tyle samo. Stanowi to dochód bieżący inwestora.
Efektywna wartość tego dochodu zmienia się jednak wraz z aktualnymi warunkami w gospodarce. Nie można jednoznacznie powiedzieć czy dochód ten jest mały czy duży. Zależy to od percepcji! W aktualnym otoczeniu niskich stóp procentowych, jak powiedzmy 3%, generująca materialnie wyższy dochód z odsetek obligacja długoterminowa będzie uważana za „cenną”. Inwestorzy będą skłonni ją nabyć po cenie wyższej niż jej nominalna wartość 100 zł ponieważ generuje więcej dochodu niż te 100 zł włożone na doraźny depozyt w banku. Jej wyższa wartość doprowadzi więc do niższej rentowności. Innymi słowy – długoterminowe stopy procentowe będą miały tendencję opadającą.
Może też być odwrotnie. Załóżmy że ta sama obligacja generuje ten sam dochód nominalnie, ale ogólne perspektywy kraju się pogarszają. Na przykład rząd skopał gospodarkę: jest niski wzrost, bezrobocie, młodzi wyjeżdżają, wpływy podatkowe maleją. Socjał zwiększa wydatki, deficyty nieubłaganie rosną, waluta słabnie.. Źle się dzieje. Rząd zamiast reperować gospodarkę jedynie coraz głębiej zapożycza kraj i zajmuje się bzdetami typu legalizacji związków partnerskich lisów z drobiem. Ale chwileczkę... Mamy ciągle tę samą obligację która mówi że rząd musi ją o określonej dacie wykupić i, w domyśle, zrobić to w walucie o tej samej sile nabywczej w której ją wydał. A tymczasem widzimy że waluta ta słabnie a zatem perspektywy słabną że to co nam rząd na mecie wypłaci będzie dostatecznie atrakcyjne. A ponieważ dług państwa rośnie to może w ogóle nam nic nie wypłaci? Kto to wie... Normalnie szansa na to duża nie jest, ale wszystko odbywa się w małych kroczkach. Pozbywamy się zatem tej obligacji!
Kupuje ją kolejny inwestor który widzi to samo co my ale z nieco odmiennej perspektywy. Obligację owszem, kupi, ale widząc w perspektywie większe ryzyko zażąda nieco niższej ceny. Ergo nieco wyższej rentowności tego samego papieru. A zatem długoterminowe stopy procentowe wzrosną o ząbek.
Tak to mniej więcej, dosyć łopatologicznie, działa. Wiele czynników gra tutaj role dodatkowe, jedne przelotne, inne długofalowe. Przelotną rolą może być chwilowo silniejszy dolar bo Ameryka znowu gdzieś wywołała burdę i świat „ucieka do bezpiecznego dolara”... Ludzie więc wykupują obligacje amerykańskie których wartość w ich walucie wzrasta, porzucając obligacje krajów wschodzących (jak obecnie). Po wojnie powraca świadomość że Ameryka jest dalej bankrutem, i nawet większym niż była wcześniej. Długi są większe i dalej rosną, dolar spada ponownie, a wraz z nim popyt na „bezpieczne” obligacje długoterminowe, itd.
USA. Na długoterminowe stopy procentowe od strony technicznej można spojrzeć jako cykl sekularny trwający typowo kilka dekad, na który nakładają się krótsze cykle ekonomiczne (od recesji do recesji). Mamy więc coś w rodzaju „sinusoidy”, opadającej lub wzrastającej w bardzo długich interwałach. Powojenna historia ekonomiczna poprzeplatana jest okresami wysokich i niskich długoterminowych stóp procentowych. Ostatni okres wysokich stóp procentowych (dolara, a przez jego status waluty rezerwowej także gdzie indziej) mieliśmy w latach 70tych ub. wieku.
Był to czas wysokiej inflacji, słabego dolara i generalnie gospodarczej degrengolady w USA po przegranej burdzie w Wietnamie, odejściu od złota i szokach naftowych. W szczycie tej degrengolady stopy procentowe były wówczas w wysokich liczbach dwucyfrowych. Pochodną stóp długoterminowych jest na przykład oprocentowanie pożyczek hipotecznych które, pamiętam to dobrze, było dwucyfrowe jeszcze pod koniec lat 80tych.

Tym niemniej, po „wojnie” wydanej inflacji przez szefa FEDu Volckera, trend w długoterminowych stopach procentowych w Ameryce się zmienił. W połowie lat 80tych stopy długoterminowe w Ameryce zaczęły spadać i spadały, spadały, spadały bez końca. Rozpad komunizmu i „dywidenda pokojowa” trend ten jeszcze wzmocniły.
Ilustruje to diagram u dołu (źródło: tradingeconomics.com) który przedstawia trend w długoterminowych stopach procentowych (10y Treasuries) w USA od 1980. Widzimy na nim zasadniczo wyraźny, prawie liniowy trend spadkowy. Długoterminowe stopy procentowe zaczynały od 16% w latach 80tych XX wieku i spadały, lekko licząc, nieprzerwanie przez ponad 30 lat! Swoje minimum poniżej 2% osiągnęły dopiero dopiero w I poł. 2013. Obligacje przez cały ten czas zasadniczo wzrastały w wartości i były dobrą inwestycją, pomijając efekty spadku wartości dolara.
Polska. Podobny trend, na innych jednak uwarunkowaniach, mieliśmy też w Polsce. Tu po hiperinflacji Meissnera i bezhołowiu pierwszych lat „transformacji systemowej” mieliśmy również długi okres spadających długoterminowych stóp procentowych. (diagram u dołu, dane od 1999)
Stopy które zasadniczo sięgnęły 14% w rejonie przełomu wieku spadły naprzód ostro, być może w antycypacji rychłego akcesu kraju do EU a potem do strefy euro. Z akcesu do strefy euro na szczęście nic nie wyszło. Kryzys 2008 własna waluta pozwoliła nam zamortyzować, a stopy długo stabilnie oscylowały wokół 6%. Następnie znowu zaznaczył się spadek , kulminujący się w tym roku na poziomie około 3%.
Zwróćmy uwagę że na obu wykresach powyżej długoterminowe stopy procentowe notują przy końcu wyraźny skok w górę.

Istota stóp długoterminowych
Długoterminowe stopy procentowe są ważne ponieważ stanowią one zasadniczo cenę kredytu i układ odniesienia dla wielu innych stóp i współczynników. Spadające stopy długoterminowe są generalnie korzystne na gospodarki i sprzyjają aprecjacji zarówno obligacji jak i akcji. Od czasu do czasu jednak wahadło wychyli się zbyt daleko i długoterminowe stopy zaczynają na powrót rosnąć.
Trudno jest wskazać jedną konkretną przyczynę tego; jest to zwykle nałożenie się kilku trendów. Długotrwały okres niskich stóp procentowych działa demoralizująco na ludzi, firmy i rządy. Kredyt który dawniej służył produktywnym inwestycjom w przypadku gdy jest zbyt tani w znacznym stopniu stymuluje zachowania spekulacyjne. Podmioty mają tendencję do życia ponad stan, dokonywania chybionych inwestycji, zaniedbywania zasad dobrego gospodarowania.
W pewnym momencie nagromadzone ekscesy, piętrzące się długi i deficyty prowadzą do końca „starych, dobrych” czasów i wymuszają rodzaj sanacji. Z uwagi na sekularny charakter tych zjawisk często dochodzi również do zmian politycznych i społecznych które towarzyszą zmianie trendu.
Manipulacja stóp przez rząd
Jak podkreśliliśmy wcześniej, rząd czy bank centralny ma bezpośredni wpływ jedynie na stopy procentowe krótkoterminowe, nie długoterminowe. Podwyższa więc je lub obniża, mając jedynie nadzieję że zmienione stopy procentowe na początku spektrum „przeniosą się” progresywnie w dalsze rejony. Obrazuje to tzw yield curve, na której odłożone są rentowności wszystkich papierów dłużnych porównywalnej jakości w funkcji maturity, czyli czasu trwania obligacji. Yield curve jest normalnie pozytywnie nachylona co oznacza że im krótsze stopy tym niższe bo z pożyczeniem komuś na dłużej łączy się na ogół większe ryzyko niż na krócej.
Podwyższenie przez bank centralny stóp krótkoterminowych pociąga wówczas, jak na sznurku, resztę yield curve w górę widoczne na rysunku czerwone punkty przesuwają się w tym samym kierunku.
W innych wypadkach natomiast może to nie działać. Bank może sobie wtedy stopy krótkoterminowe podwyższać jak chce ale długoterminowe nie reagują, robiąc czasami coś zupełnie innego lub pozostając w miejscu.
Złośliwi mówią wówczas że bank centralny próbuje „popychać za sznurek”. Jak wiadomo, za sznurek można coś pociągnąć, ale nie można popchnąć.
Zasadniczo możemy powiedzieć że zdolność banku centralnego do wpływania na dłuższe stopy procentowe drogą zmiany stóp krótkoterminowych zanika w miarę wzrostu maturity. Przykładowo, zdolność FEDu manipulowania rentownością obligacji 30letnich używając konwencjonalnych metod jest w przeciągu długiego okresu czasu mocno ograniczona.
Ale co z użyciem metod mniej konwencjonalnych? Interesujące pytanie jakie się tu nasuwa jest takie – czy ten moment sekularnego przejścia od malejących do rosnących długoterminowych stóp procentowych może zostać przez FED na pewien czas „oszukany”, czy odłożony w czasie? Otóż sądzimy że miało to miejsce właśnie w kryzysie 2008 i czego ostatnim dzwonkiem są obecne quantitative easings, a w Europie OMT itp. Owszem, wydaje się że Ben Bernanke oszukał ekonomię! Kryzys 2008 był naturalnym punktem zwrotnym. Miejscem w którym należało przyjąć cios „na klatę”, pozwolić bankrutom zbankrutować, wyczyścić stajnię Augiasza i wprowadzić do niej nowe konie. Zacisnąć pasa – oczywiście, nie ma innego wyjścia. Zbankrutować? cóż, nie wynaleziono niczego lepszego. Bankructwo jest dla zdrowego kapitalizmu równie niezbędne co mrówki dla lasu – usuwa rozkładającą się padlinę.
Nic z tych rzeczy jednak się nie stało bo kontrolująca Amerykę bankowa koteria potrzebowała zerowych stóp procentowych aby wykaraskać się z problemów. Greenspan a potem Bernanke obrabowali więc Amerykanów i wpompowali w bankową padlinę góry pieniędzy podatnika. Pozwoliło to jej rozpocząć nowe życie. Bernanke serią QE pompuje zresztą nadal olbrzymie ilości poczętego z powietrza pieniądza za który

FED kupuje teraz amerykańskie obligacje federalne. Jednym z celów tego jest czasowa supresja ich rentowności a zatem utrzymywanie długoterminowych stóp procentowych przez pewien czas na sztucznie niskim poziomie.
Mechanizm tego jest jasny. Widząc sytuację w USA, rosnące deficyty i wysoki dług, myślący inwestor kupując obligację zażądałby niższej ceny premiującej wyższe ryzyko które podejmuje. Rentowność obligacji, a co za tym idzie długoterminowe stopy procentowe, skoczyłyby wtedy o ząbek w górę. Ale jeżeli obok niego w rynku jest olbrzymi gracz z nieograniczonym portfelem – jak FED – który wykupuje wszystko jak leci po obecnych cenach mechanizm ten nie działa. Celem QE jest utrzymywanie (znowu, czasowe tak długo jak się da) sztucznie niskiego oprocentowania obligacji poniżej tempa wzrostu PKB, co pozwala zredukować współczynnik długu do PKB, wynoszący obecnie ok. 105%. Innym celem tej polityki jest to że Ameryka po prostu mogłaby nie wydolić z obsługą swojego długu gdyby jego rentowność znacznie wzrosła.
Utrzymywanie sztucznie niskich stóp procentowych odbywa się kosztem milionów inwestorów na całym świecie polegających na stałym dochodzie z obligacji, w tym wszelkiego autoramentu planów emerytalnych. Kapitał jest przez niskie stopy aktywnie zniechęcany do siedzenia w obligacjach długoterminowych i z konieczności zmuszony jest do szukania lepszych zwrotów w aktywach bardziej ryzykownych, takich jak akcje. Rosnące dzięki temu (również sztucznie, IMO) rynki equity obecnie są tego przejawem.

Koniec manipulacji QE
Gdy teraz na tle takiej sytuacji wychodzi Ben Bernanke i zaczyna mruczeć pod wąsem o możliwym końcu nienaturalnego w końcu stimulansa jakim są QE (słynny początek „tapering” speech) to na rynkach dochodzi do małej paniki. Wszyscy ci którzy przyssali się do tego układu widząc że koniec sztucznie nisko utrzymywanych stóp procentowych jest blisko ruszyli do wyjścia. Reakcja rynków, uzależnionych w międzyczasie od taniego kapitału jak od heroiny, była paniczna. Próbny balon Bernanke spowodował gwałtowne osłabienie obligacji, ze stopami długoterminowymi w USA eksplodującymi, w porównaniu do wieloletnich minimów wcześniej w tym roku, o ok 70% (obok).
Na rynkach obligacji to prawdziwa rewolucja! Ten skok, dobrze widoczny na obu grafikach 10latek, jest bardzo ostry. Naszym zdaniem jest to zwiastun ostatecznego, trwałego odwrócenia trendu! Wskazuje na to „bottoming pattern” na wykresach oraz fakt że nie doszło jeszcze w zasadzie do niczego, nawet ograniczenia skupu obligacji przez FED. Jedynie słowa... Faktem jest jednak że stopy procentowe w rzeczywistości nie mają dokąd iść jak tylko w górę, choć FED jeszcze przez pewien czas może rzecz odwlekać.

Konkluzja
Puentą tego kawałka jest ostrzeżenie że najprawdopodobniej, po kilku latach odkładania, przedłużania i prestidigitacji, zbliżamy się do sekularnej zmiany trendu długoterminowych stóp procentowych z malejącego na rosnący. Podkreślamy wagę tego ponieważ ta sekularna zmiana trendu zdeterminuje realia ekonomiczne i inwestycyjne na długi czas.
Oznacza to na przykład że długi okres nieustannie drożejących obligacji rządowych (rentowność maleje, obligacja staje się droższa) dobiega kresu. To dzięki temu polskie OFE mogły chwalić się „dobrymi” wynikami – bo 2/3 wkładów siedzi tam przecież w obligacjach rządowych którymi „zarządzać” mogłaby krowa na łące. W dobie rosnących stóp procentowych natomiast zwroty z obligacji będą znacznie skromniejsze, ich wartość będzie miała tendencję malejącą. Oznacza to też koniec okresu stale taniejącego kredytu. Pozwalało to coraz większej ilości ludzi zakupić coraz więcej coraz droższych rzeczy (których coraz mniej potrzebowali, ale nie psujmy nastroju). W szczególności Modalski z ulicy mógł nabyć mieszkanie na tani kredyt. Widząc że Modalskiego na to stać deweloperzy odpowiednio podwyższyli ceny domów i mieszkań, nakręcając z kolei PKB. Teraz dynamika ta znacznie się osłabiać, prawdopodobnie wzmagając presję na ceny nieruchomości.
Gwarancji że minima długoterminowych stóp procentowych mamy już za sobą oczywiście nie ma ale wiele na to wskazuje. Tak czy inaczej sekularna tranzycja o której mówimy wydaje się wisieć w powietrzu. Jeszcze być może na chwile lub dwie uda się ją odroczyć, jeszcze może wojna Obamy w Syrii na przykład pozwoli to przesunąć trochę dalej. Ale początek zakręcania śruby musi kiedyś nadejść i owszem, będzie prowadził do znacznych dyslokacji i turbulencji. Przejście siłą rzeczy będzie musiało być powolne ponieważ Ameryka i wiele innych krajów może nie być w stanie obsłużyć swojego długu przy stopach dużo wyższych niż (super niskie) obecnie. Ale nawet z poprawką na to, jak rynki to odbiorą? Czy uda się zachować minimum spokoju?
Osobiście w to wątpimy. Czas na uporządkowaną transformację z modicum komfortu był dawno temu i przeminął. Wydaje się zresztą, i to jest główny punkt tego artykułu, że rynki mają dość bernankowego kluczenia i odkładania. Same wydają się obecnie przejmować inicjatywę widoczną w szybko rosnących stopach długoterminowych, co wyraźnie zaskoczyło FED. Jak wcześniej widzieliśmy, stopy długoterminowe w ostatecznym rozrachunku ustalają rynki. Na krótko udawało się Bernanke je trochę oszukać. Ale wydaje się że rynki zawyrokowały że czas jest zabrać się na serio do roboty.
©2007-2013 TwoNuggets AG. All rights reserved. T e r ms & Condit i on s redakcja: cynik9@twonuggets.c om

Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » śr wrz 04, 2013 10:40 am

Inwestowanie w dobie rosnących stóp procentowych
co robić a czego unikać
W co się bawić? W co się bawić, gdy możliwości wszystkie wyczerpiemy ciurkiem? W.Młynarski
Z artykułu wcześniej w numerze okres wzrastających stóp procentowych dla inwestora może wydawać się ciężkim czasem, rodzajem oblężonego miasta rozpaczliwie broniącego się przed oblegającym wrogiem. Tak źle jednak chyba nie jest... ;) Nie mówimy o ustaniu rynków czy końcu kapitalizmu lecz o po prostu innej ich fazie. Niektórzy mówią o zmienionym „paradygmacie inwestowania”, co jest określeniem raczej trafnym.
Innym ważnym punktem który warto podkreślić jest to że mówimy tutaj o zmianie strukturalnej, długoterminowej, nie dziejącej się szybko. Turbulentny jest czasem początek, zwłaszcza specjalnie sygnalizowany jako bernankowy „tapering”, potem można się przyzwyczaić. A nawet trzeba – bo okresy te trwają latami. Oczywiście nie brak też zawsze optymistów, zwłaszcza rządowych, twierdzących że ponowna zmiana trendu i ponownie malejące stopy procentowe są tuż za rogiem. Tego jak jest naprawdę nikt dobrze nie wie. Chodzi o ogólną percepcję milionów milionów ludzi, niekoniecznie tylko bezpośrednich uczestników rynku, która rzadko zmienia się gwałtownie. Rządy i banki centralne mogą na tę percepcję wpływać, i wpływają, ale jak już zaznaczyliśmy wcześniej, długoterminowe stopy procentowe ustala rynek, nie one.
Okresy rosnących stóp procentowych są mniej przyjemne dla wielu, to prawda. Może dlatego mają tendencję trwać krócej niż okresy stóp niskich lub malejących. Tym niemniej w obu przypadkach mówimy o trendzie sekularnym i o latach, jeśli nie dekadach. W tym sensie sekularna zmiana trendu dla inwestora nie ma wiele wspólnego ze wspomnianą „obroną twierdzy”, co na ogół sugeruje krótki ewenement czasowy. Lepszym porównaniem byłby prawdopodobnie węzeł kolejowy z którego ekspediowane są pociągi w wielu kierunkach. To nasze inwestycje „jadące” po odpowiednich trendach średnioterminowych. Gdy stopy długoterminowe przestają spadać, nasycają się i zaczynają rosnąć – czyli to co mamy dzisiaj niektóre z tych pociągów będą jechać w dramatycznie złym kierunku. Będą musiały w związku z tym zostać zawrócone. Inne będą musiały zostać wysłane w innych, bardziej perspektywicznych kierunkach. O sukcesie tych zmian inwestor dowie się dopiero za jakiś czas, gdy zmiany które trafnie antycypował sprawdzą się i utwierdzą wartość jego pozycji.
Co więc powinien robić inwestor dopasowując się do zachodzących zmian? Zasadniczo kilka rzeczy, które dla myślącego obserwatora mającego kontrolę nad swoim kapitałem wydadzą się chyba całkiem oczywiste.
Uciekać z obligacji. To w łatwym do zapamiętania skrócie oczywiście... ;) W dystyngowanym języku bankierów z cygarami i w cylindrach powiedzielibyśmy: zredukować ekspozycję na papiery dłużne i zredukować średni czas do maturity. Czemu? Ponieważ każdy kroczek w górę ze stopami procentowymi, a będzie tych kroczków bez liku, odejmie odrobinę wartości trzymanych obligacji, i to tym więcej im dłuższy jest ich czas do maturity. Oczywiście na obligację mającą 6 miesięcy do maturity skok długoterminowych stóp procentowych specjalnie nie wpłynie. Ale w skali macro, ze stopami procentowymi potencjalnie podwajającymi się czy potrajającymi się na przestrzeni, powiedzmy, 10 lat, obligacje długoterminowe zostaną wprost zdziesiątkowane – stracą znaczną część swojej wartości. Ich wartość – raz jeszcze to podkreślmy – polega na tym że papier płaci wyższy procent niż aktualne otoczenie w którym się znajduje. Jeżeli stopy procentowe w tym otoczeniu wzrosną to płacący stale tyle samo papier będzie siłą rzeczy mniej atrakcyjny.
Będzie to proces długi, rozłożony na lata i dryf stóp w górę będzie stopniowy. Skutkiem tego początkowo niewielu go zauważy a reszta ulegnie propagandzie medialno – rządowej powtarzanej co kwartał że „najgorsze jest już za nami” i rozmaitym fałszywym alarmom. Jest to zrozumiałe. Żaden rząd nie będzie trąbił: obywatele, porzucajcie nasze obligacje bo są one na stromym stoku i jedyny możliwy kierunek jest w dół. Jeśli ten kawałek (pisany w końcu sierpnia 2013) przeczyta ktoś za 5 czy 10 lat niech sprawdzi wartość 10y US treasuries i wartość 10y polskich obligacji państwowych. Przewidujemy że będą one jedynie frakcjami tego co dzisiaj, o ile przynajmniej obie waluty przetrwają do tego czasu. Obligacje o krótszym okresie trwania stracą w takiej transformacji proporcjonalnie mniej. Jeśli trzymam obligację roczną a rosną stopy długoterminowe to paniki nie ma. Jej wartość wiele się nie zmieni nawet jak bym ją trzymał do maturity.
Innym powodem dla którego należy przesuwać się w kierunku wyjścia w obligacjach, w szczególności narodowych, jest zmieniony profil ryzyka. Rosnące długoterminowe stopy procentowe oznaczają że wiele zadłużonych po nos reżimów będzie mieć trudności z obsługą długu. Te które je mają nawet przy obecnych niskich stopach wpaść mogą łatwo w spiralę zadłużenia. Japonia na przykład ma zadłużenie wysoko ponad 200% PKB. Jeżeli historycznie niskie stopy procentowe obecnie doznałyby nieco więcej niż podwojenia to kraj ten na obsługę długu wyda wszystko co zbiera w podatkach... Oczywiste jest że będzie intensyfikował tempo szmacenia pieniądza próbując „wyinflacjonować się” z ciążących zobowiązań. Ale niech to robi przynajmniej bez nas!
Uciekać z akcji czułych na droższy kredyt. Rosnące długoterminowe stopy procentowe oznaczają droższy kredyt. Wszystkie akcje są w jakimś stopniu na to czułe ponieważ kredyt finansuje rozwój kompanii i wpływa tym samym na osiągnięte zyski. Przy wyższych stopach

kredyt jest droższy a więc mamy efekt, powiedzmy, przewoźnika któremu drożeje paliwo. Czy będzie on wtedy bardziej zyskowny jako kompania? Wątpliwe.
Okres rosnących stóp procentowych jest zatem zasadniczo negatywny także dla akcji, choć efekt ten jest dosyć zróżnicowany i może być czasowo maskowany przez inne czynniki. Są też pewne akcje zasadniczo odporne na rosnące stopy procentowe i koszty kredytu, którymi zajmiemy się przy innej okazji. W odróżnieniu zatem od obligacji od których naszym zdaniem warto trzymać się generalnie z daleka w akcjach wyraźnym nono są głównie te które są najbardziej czułe na droższy kredyt. Jest ich niestety sporo. Naturalnie należą do nich przede wszystkim banki i inne kompanie finansowe. Bankowe eldorado niskich stóp procentowych kończy się a zaczyna się dla nich nuklearna zima stóp rosnących. Biznes bankowy będzie słabnął bo pożyczki stawać się będą droższe. Inne kompanie negatywnie skorelowane z rosnącymi stopami procentowymi to towarzystwa ubezpieczeniowe.
Jeszcze inną grupą kompanii które odczują zmianę trendu są te kompanie których klienci pośrednio są czuli na droższy kredyt i przy rosnących stopach ograniczą zakupy. Kompania na przykład może z sukcesem wybudować dom ale nic jej po nim jeśli klient nie otrzyma pożyczki hipotecznej aby go kupić. Kompania domu nie sprzeda, kropka. Do tej grupy kompani zaliczyć należy przede wszystkim deweloperów i kompanie konstrukcyjne oraz przemysł samochodowy. W obu przypadkach najczęściej bez pomocy kredytu bankowego klient zakupu nie dokona.
Ostrożnie z nieruchomościami. Perspektywy nieruchomości w rosnących stopach procentowych też są nie najlepsze. Powód jest oczywisty – rosnące stopy procentowe popychają w górę oprocentowanie pożyczek hipotecznych. Czynią przez to otrzymanie pożyczki hipotecznej pożądanej wysokości przez kupca znacznie trudniejszym. Ludzie którzy mogli sobie pozwolić na pewną nieruchomość przy stopach niskich nie będą mogli sobie na nią pozwolić przy stopach wyższych. Ubędzie zatem kwalifikowanych klientów co sprawi że po pewnym czasie ceny mogą zacząć spadać, dopasowując się do realiów. Trend ten może trwać przez wiele lat.
Co ze złotem? Tradycyjna teoria mówi że wyższe stopy procentowe nie są generalnie dobre dla złota. Wyjaśnia ona że złoto „nie płaci nic”. O ile może być atrakcyjne wtedy gdy papier płaci tyle co nic, to wtedy gdy zaczyna on płacić więcej staje się konkurencyjny i siedzenie w złocie traci sens. Tym bardziej że wyższe stopy procentowe mają ukrócić wzbierającą inflację – idzie argument – która była głównym motywem schronienia się w złoto.
Nie należy się nabrać na to rozumowanie! Po pierwsze, chodzi o stopy co najwyżej średnioterminowe a mówimy tu o sekularnym cyklu trwającym dekady. Złoto w okresach wysokich stóp długoterminowych, charakterystycznych dla poważnych turbulencji monetarnych, zachowywało się poprawnie. Po drugie, jest to logika charakterystyczna dla tych którzy złota nie rozumieją myśląc że jest to aktywo takie jak miedź czy cynk i widzą je jako hedge antyinflacyjny. Tymczasem złoto jest przede wszystkim polisą ubezpieczeniową, i to nie tyle na inflację czy deflację (w obu przypadkach pomocne) ale przede wszystkim na wariactwa rządzących. Jest inaczej mówiąc bezpieczną metodą przechowania wartości w spodziewanych turbulencjach (nawet wtedy gdy papierowa „cena” jest niższa).
W jakie akcje inwestować? Tym pytaniem zajmujemy się od dawna, dorzucając od czasu do czasu jakiś aktualny typ. Pod kątem inwestowania w dobie wzrastających stóp procentowych idea zasadnicza byłaby prosta: kompania generująca znaczny, stabilny cash flow niezależny od koniunktury, bez długów (wzrosną koszty obsługi), płacąca stabilną i periodycznie rosnącą dywidendę. Nie bank, nie ubezpieczyciel czy mający coś wspólnego z finansami. A więc coś w rodzaju: telekom – ludzie gadają zawsze, telekomy nie wiedzą co robić z gotówką..., producent żywności – każdy musi jeść śniadanie, niezależnie od rynków, farma – ludzie się leczą zawsze, dystrybutor energii – używamy prądu czy gazu zawsze...

©2007-2013 TwoNuggets AG. All rights reserved. T e r ms & Condit i on s redakcja: cynik9@twonuggets.c om

Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » śr wrz 04, 2013 11:34 pm

http://finanse.wp.pl/lbid,4461,title,Co ... azywo.html

OFE czy ZUS
hmm
wybierając OFE zostaniemy emerytami żebrakami wybierając ZUS zostaniemy emerytami żebrakami
naprawdę trudny wybór
a rzeczywiście jeśli chcemy mieć emeryturę musimy sobie sami uzbierać jeśli mamy możliwość oczywiście
ale TUK tego nie powie

Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » czw wrz 05, 2013 10:11 am

Atak na złoto w Indiach

gold bugs zacierają ręce

Kleptokracją indyjską wiele się nie zajmujemy w 2N, ale może raz warto. Kraj wymieniany jest od lat jednym tchem z Chinami jako czołówka BRICs, do których podczepia się coraz częściej także RPA. Kraj od lat ma specyficzną opinię trochę letargicznej, dysfunkcjonalnej „największej demokracji świata” a Hindusi pierwszej klasy mózgów, choć może też trochę leniwych. Takie przynajmniej sprawiają wrażenie w USA, gdzie po połowie z Chińczykami tłumnie zaludniają każdy uniwersytet, zarówno po stronie studentów jak i wykładowców. Pełno Hindusów jest również w wydziałach Research& Development wielu czołowych korporacji.
Drenaż mózgów do USA mógł jednak sprawić że w samych Indiach wystąpił pewien ich deficyt, zwłaszcza w rządzie. Wskazywałyby na to ostatnie posunięcia rządowe o jakich donosi Bloomberg. Sprowadzają się one, w jednym zdaniu, do currency controls, rzecz którą przewidujemy za nie tak długo w całym świecie zachodnim.
O tym że z Indiami coś jest nie tak świadczyło od dłuższego czasu wtrącanie się rządu do złota. Przez długi czas w Indiach rząd miał swoją papierową rupię a ludność miała swoje złoto które w ichniej kulturze pełni, oprócz tradycyjnej, ważną rolę tezauryzacyjną. Każde indyjskie wesele polega na przykład na masowym transferze bogactwa w złocie – rodzice oddają w świat swoją drogą córkę wyposażając ją w odpowiedni posag. Indyjskie panie są też często bogato obwieszone złotymi rzeczami. Nic dziwnego że Indie były jeszcze do niedawna zdecydowanie największym oficjalnym importerem złota – i to od dziesiątków lat.
Ale nie są dłużej bo prześcignęły je ostatnio Chiny. Bezpośrednim powodem było jak się zdaje stymulowane przez rząd zeszmacenie papierowego pieniądza. Przeczuwać to można było na kilometr po coraz częstszych informacjach o kosztownych ekstrawagancjach: a to o atomowym okręcie podwodnym, a to o nowych rakietach balistycznych, a to o pierwszym lotniskowcu (czy potrzebują Indie, której 1/3 mieszkańców żyje ciągle w skrajnej biedzie, lotniskowca?). Wszystko to kosztuje i wszystko ma się rozumieć jest na kredyt. Nic dziwnego że waluta się szmaci – diagram obok, źródło internet.
Jak widać rupia spadła znacznie w stosunku do złota w ostatnim czasie. Deficyt na rachunku bieżącym eksplodował ponieważ przyzwyczajeni do złota ludzie schronili się do niego, uciekając od rządowego papieru. Zakupy złota skoczyły w tym czasie z 90 ton do 300 ton. To już nie przelewki i to panikujących biurokratów w New Delhi skłoniło do prób zatrzymania importu złota. Obłożyli w tym celu niedawno jego import 10% podatkiem, z możliwym dalszym efektem tego działającym moderująco na wzrost cen światowych.
Jeśli taki był zamysł to miał będzie efekt raczej odwrotny. Indie to kraj wysoko rozwiniętej kultury szmuglerskiej która nieraz ratowała mieszkańców subkontynentu przez wariactwami władzy. Uratuje go także przed tym. To złoto które nie trafi na rynek oficjalnymi kanałami trafi tam przez szmugiel. Efektem będzie jedynie wyższa cena. Wątpliwe aby nowy lotniskowiec był przydatny w walce z przemytem w Himalajach...
Bank Centralny Indii nie daje jednak za wygraną w swoich wysiłkach przeciwdziałania odpływowi papierowej gotówki do złota. W ślad za podwyższeniem taryf zdelegalizował sprzedaż złotych monet, medalionów i sztab dore bez rządowego zezwolenia. No, to już jest bardzo poważna sprawa! Potrafimy sobie wyobrazić że uzyskanie glejtu rządowego w kleptokracji indyjskiej będzie trwało dłużej niż sekularna hossa w złocie, ha, ha, ha! Zapewne oznacza to dalszy wzrost ceny, z handlem złotem schodzącym powoli do szarej strefy. Zaimportowane do Indii złoto ma ponadto
być trzymane tylko w kontrolowanych przez rząd magazynach. Ha, ha, ha, po raz drugi. Kurnik pilnowany przez lisa! Jak widać hinduska biurokracja nie traci przynajmniej poczucia humoru...
Obok wielkiego kija na złoto w postaci ceł i zakazów handlu Bank Centralny Indii obniżył też limit kapitału jaki indyjskie podmioty mogą zainwestować zagranicą. Ujawnił tym przy okazji interesujące różnice między krajami cywilizowanymi, czyli rozwiniętymi, a niedorozwiniętymi bantustanami. Okazuje się że lokalna kompania indyjska może teraz zainwestować zagranicą bez proszenia o specjalny glejt do 100% swojego majątku netto zaś majętny Hindus aż do $75,000. Po zgodę na więcej stać muszą w kolejce po rządowe zezwolenie.
Jest w programie też i marchewka, mająca zwabić dumb money z zewnątrz. Depozyty wpływające do Indii od Hindusów żyjących zagranicą niech się drogi czytelnik w tym miejscu trzyma dobrze fotela – od 24 sierpnia NIE będą musiały być zainwestowane w 23% wyłącznie w papiery zaaprobowane przez rząd oraz 4% depozytu NIE będzie musiało być obowiązkowo trzymane w gotówce. Co za ulga!
Oznacza to, jeśli dobrze rozumiemy, że dotychczas rząd dyktował w co może być zainwestowany depozyt wpływający z zagranicy i ile z tego ma być trzymane w gotówce.
Aż boimy się badać jakim rządowym restrykcjom podlega kapitał wytworzony lokalnie, a nie przesłany z zagranicy, nad którym rzad ma pełną kontrolę i może mu dyktować wszystko. Takiego socjalizmu to nie mamy jeszcze nawet w Polsce! Już sobie wyobrażamy miny Polaków pracujących w UK czy Irlandii i przysyłających kapitał do kraju któremu min. Rostowski dyktuje w jaką emisję obligacji rządowych może być zainwestowany... Niestety, obawiać się należy że ta science fiction nie jest wzięta całkiem z Marsa i że należy do realnych możliwości.
Jeśli samo to nie jest sygnałem dla mieszkających zagranicą aby omijać socjalistyczne szambo w domu to nie wiemy co jeszcze może nim być... Nie jest też niespodzianką że inwestorzy masowo wieją z indyjskich papierów skarbowych (grafik obok) których rentowność gwałtownie rośnie oraz z indyjskich akcji, które spadają jak cegła w wodzie.
Pewne jest też jak dzień po nocy jest że trzeszcząca w szwach kleptokracja indyjska ucieknie się też do jakiejś małej wojenki, odciągając uwagę mas od bajzlu jaki spowodowała. I rzeczywiście, długo czekać nie musimy:
T he Times of India : Using heavy calibre guns, Indian Army retaliated strongly after Pakistani troops on Thursday resorted to unprovoked and indiscriminate firing with rocket and mortar shell attacks at LoC posts in Jammu & Kashmir's Poonch sector that injured three Army jawans and a civilian. This is the 11th ceasefire violation by Pakistan in the past five days, Army officials said.
Nie wiemy wprawdzie jak Indii w strzelaninie w Himalajach pomóc może nowy lotniskowiec czy atomowa łódź podwodna, ale zawsze zamówić można więcej..
No a co mają zrobić mniej od swoich zagranicznych pobratymców bywali w świecie Hindusi którzy zostali w domu? Tych jest ciągle miliard z okładem, stanowią więc poważną siłę. I wydaje się że siła ta wie doskonale co się święci. Olewając rząd, i mimo przeszkód przez niego czynionych, wali do złota w którym od wieków pokładała swoje nadzieje na przetrwanie rządowych wariactw. Tak trzymać!
©2007-2013 TwoNuggets AG. All rights reserved. T e r ms & Condit i on s redakcja: cynik9@twonuggets.c om

Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » czw wrz 05, 2013 10:46 pm


Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » pt wrz 06, 2013 11:17 am


Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » sob wrz 07, 2013 6:55 pm

czasami nawet na wp.pl jest ciekawy artykuł

http://konflikty.wp.pl/kat,1020223,titl ... omosc.html

Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » śr wrz 11, 2013 1:39 pm


Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » pt wrz 13, 2013 3:26 pm


Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » ndz wrz 15, 2013 2:01 pm

http://wgospodarce.pl/opinie/6806-gazet ... icy-bankow

Banki zamieniają nas w niewolników. Widać to wyraźnie w naszym kraju, gdzie już 2,25 mln osób nie radzi sobie ze spłatą długów. Lwia część z nich to dłużnicy polskich banków. Aż jedna trzecia polskich dłużników zaciągnęła w bankach nowe kredyty tylko po to, aby spłacić stare. Należymy również do tych krajów, gdzie kredyty są najdroższe. Najwyższy czas sięgnąć do wzorców arabskich i bankowości opartej na zasadach moralnych.

Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » pn wrz 16, 2013 12:49 pm


Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » śr wrz 18, 2013 2:08 pm



Awatar użytkownika
mloo
Posty: 120
Rejestracja: ndz kwie 14, 2013 9:54 pm

Re: aby patrzeć pewnie w przyszłość należy znać przeszłość

Postautor: mloo » wt wrz 24, 2013 4:28 pm

ciekawy artykuł

http://www.bankier.pl/wiadomosc/Zagadka ... 30430.html

To był mój ostatni post tutaj
POWODZENIA w dążeniu do wyzwolenia


Wróć do „Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości

cron