Amalryk pisze:Tygrysie!
Ty wiesz, ja wiem i wszyscy tu piszący wiedzą, że przekonać publiczność czytelniczą do szpenglerowskiego odkrycia dzisiaj - to już niewykonalne (zresztą w pewnym sensie gdyby było inaczej to co z fellachami-lemingami, że niby by się nie pojawili ?). A gigantyczna zmowa milczenia obejmująca jego dzieło, to sprawa najnaturalniejsza w świecie gdy spojrzymy na to kto (i za pomocą jakich zajebistych elukubracji) nim rządzi. Ten lewacki bełkot o wiecznym postępie, cyklicznym rozwoju po symbolicznej spirali i temu podobne fanzolety, to zresztą zbyt ważny element aktualnie obowiązującego systemu nadzoru i kontroli leminga, aby go tak po prostu wypierdolić na śmietnik - bo konsekwencje mogłyby być nieprzewidywalne. To to ja w sumie rozumiem, ale nie o tym...
W całej szpenglerowskiej morfologii, która jak sądzę, jest wszak tylko zarysem i materiałem do gigantycznej pracy, która wiadomo zresztą czemu nie jest kontynuowana, w wielu punktach jesteśmy zdani na siebie. A tematy mnożą się jak króliki.
1.Dotychczasowe K/C rozwijały się na swoich obszarach, często świadomie izolując się od barbarzyńców. Nasza K/C jest pierwszą globalną więc jak z tym jej umieraniem, wypalaniem latami..., coś nie teges, hę?
2.Barbarzyńców współcześnie to za wielu nie mamy (jeżeli w ogóle): czarna Afryka, jakieś azjatyckie obszary - Syberia?
3.Fellach to fellach, jego przeznaczenie to iść pod bat, nóż barbarzyńcy czy wojownika żywej K/C jak sądzę (no chyba że się jest atrakcyjną fellaszką). A takie cudowne metamorfozy fellacha w barbarzyńcę (to może i na odwrót ?) jakoś zaczynają wyglądać na tęgie naciąganie problemów do prokrustowego łoża szpenglerologii.(A taka: fellach=barbarzyńca, pseudotożsamość, to jak tautologia, wartość poznawcza - zero.)
4.Czy nie mamy w związku z tym wszystkim ciekawej sytuacji - stanu globalnej fellachizacji z niespotykaną w dziejach skalą technicyzacji (ja bym powiedział, klamotyzacji) życia? Co znów generuje niejedno pytanie.
Warto by wysilić łepetyny, bo może jednak gdzieś tkwi jakieś rozwiązanie wobec tego rysującego się nam na horyzoncie wszechświatowego lewackiego chlewu - co gdyby nie daj Bóg zaszło, na amen pachnie globalnym pierdolnięciem, czego lewaccy anusokopulatorzy nigdy nie przewidzą.
Ciekawe rzeczy mówisz, ale ja muszę nieco zaraz leberalnie popracować dla chleba, więc krótko:
1. Nasza faktycznie jest całkiem inna... szpęglerycznie ujmując (i z tym się całkowicie zgadzam) nasza nie znosi ograniczeń, dąży do nieskończoności... no to i mamy - opanowała dzisiaj cały świat... o czym S. wyraźnie pisze w "Człowiek i technika" (cenna rzecz, choć daleko jej do geniuszu MO, za o JEST PO POLSKU)... jesteśmy jedyną żywą C. (o K. nie ma nawet co wspominać) i opanowaliśmy praktycznie cały świat... ci moi "barbarzyńcy" (S. takiej kategorii nie posiada) to po prostu fellachy innych K/C, oraz ludzie co jeszcze K/C nie przeżywszy, wtłoczeni w swego rodzaju pseudomorfozę naszej C... mi się to ujęcie podoba, choć u S. tego wprost tak chyba powiedzianego nie ma... co do wypalania się latami - mógłbyś doprecyzować? Egipcjanie też się wypalali, Magiany również... Chiny, mało wciąż o nich wiem, ale też jakoś podobnie;
2. no i Ruscy! sam S. uważa, i mówi to wprost w "Członiu i Technice", że oni mogą jeszcze stworzyć jakąś K/C, która będzie zapewne dość bladym odbiciem naszej (co też stanowi pewne uzupełnienie ortodoksyjnego szpęgleryzmu, bo dotąd one się rozwijały w sumie osobno, no, ale te książki dzieli 20 lat)... no a moim "barbarzyńcy B" (słaba nazwa, ale lepszą trza by dopiero wymyślić), to przecież Chiny, Żydzi, Araby... ogromny kawał Azji, Bliskiego Wschodu, a tutaj na zachodzie też sięga po Bug, jeśli już nie po Wisłę;
3. to nie jest prokrustowe łoże SZPĘGLERYZMU - S. o barbarzyńcach mówi niewiele i to jest w sumie moje... ale weź takie Chiny: co tam mamy? całkiem martwa już C., w końcu nic naprawdę autentycznie chińskiego, a żywego i twórczego ja nie znam... a nieco się kung-fungami interesuję i nie tylko tym... jest cepelia (kung fungi właśnie), jest ideologia (EUROPEJSKI w końcu komunizm), jest trzymanie za ryło (w imię KOMUNIZMU) przez niewielką w sumie elitę, mocno zeuropeizowaną, choćby w sensie tego komunizmu właśnie... no i są miliony biernych fellahów, jednak bystrych, jako wnuki starej C., pracowitych, zdyscyplinowanych, no i mających o sobie niezłe pojęcie, co też w dużej mierze wynika ze świadomości wielkiej przeszłości... i czy teraz to jest aż tak trudno jakiejś elicie wziąć takie stado lemingów-fellahów za ryła i zrobić z nich siłę mogącą zagrozić starej, zdychającej już powoli C.? ja nie sądzę, by to było aż tak trudne, albo by jakoś to przesadnie naginało naszą kochaną Wiedzę Radosną... po prostu w czasach S. ten problem nie był jeszcze tak nabrzmiały jak teraz;
4. absolutna racja... i generuje... więc dręczmy'ż te pytania!