Co Spenglera wspiera, co podważa...

Moderator: triarius

Awatar użytkownika
triarius
Posty: 152
Rejestracja: pt lut 13, 2009 6:08 pm
Lokalizacja: Gdańsk
Kontaktowanie:

Co Spenglera wspiera, co podważa...

Postautor: triarius » pn sty 04, 2010 4:47 pm

Na razie to ja tu wrzucam wątki, a potem trzech ludzi ze mną nieco o tym dyskutuje. Co jest bardzo z Waszej strony miłe, ale cóż... Może tak być musi w takim elitarnym temacie i przy tak młodym forum.

W każdym razie pewne wydarzenie znowu mnie zapłodniło do otwarcia nowego wątku. Wątku, w którym, bez wielkiego pośpiechu, proponuję sobie wrzucić, a potem przedyskutować, te sprawy, które ktoś gdzieś tam napotkał, i które mu Spenglera w jakiś sposób padcziorkiwują*, albo też, przeciwnie, podważają.

Taki wątek istnieć po prostu POWINIEN, ale do jego otwarcia skłoniło mnie konkretnie to, żem właśnie dorwał ebooka w którym porównuje się historię starożytnego Rzymu i Chin. Jest to autentyczna historyczna praca, b. nowa rzecz, wydana na Oxfordzie i stanowiąca część, jak się okazuje, całej takiej biblioteki porównującej starożytne cywilizacje (łał!).

Nie ma to absolutnie nic wspólnego ze spengleryzmem, przynajmniej oficjalnie. Nazwisko Spenglera w ogóle nie występuje w indeksie. (Zresztą by nie mogło w "poważnej pracy naukowej".) Dzieło jest oczywiście po angielsku. Sam jeszcze nic tam nie przeczytałem, więc na razie mądrzyć się nie będę choćby z tego powodu.

Kto by był zainteresowany, niech się do mnie zgłosi, to mu prześlę. No a potem proszę nam powiedzieć jakie wnioski.

---------------------------

* To chyba oznacza "podkreślać". (Chyba żeby coś innego.) Sorry, ale bawi mnie okrutnie ten rosyjski, co mnie go przez 11 lat przymusowo uczyli i nie nauczyli. Jeśli pamiętam jakieś słowo, to jest dla mnie takie śmieszne! :lol:
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://triarius.pl - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

Amalryk
Posty: 78
Rejestracja: pt gru 18, 2009 9:56 pm

Re: Co Spenglera wspiera, co podważa...

Postautor: Amalryk » śr sty 13, 2010 12:13 pm

Jako że szpengleryści jakoś szczególnie nie pokochali tego wątku, to ja go sobie, po cichutku przerobię na kącik zajęć fakultatywnych ze szpenglerologii i zapodam Tygrysowi kwestię.
Owoż intryguje mnie taka sprawa:
Są Cywilizacje, które umarły jak Bóg przykazał (egipska) lub im w tym dopomożono (meksykańska) i temat zamknięty. Ale są "starocie", które rzężą już ładnych parę lat i "kojfnąć" nie mogą, ba niektórzy nawet widzą w nich jakieś zagrożenie dla naszej, (też w sumie zresztą, wchodzącej w stadium wstępne do rzężenia). I tu jawi się moje zapytanie;
Pomijając tych cholernych Magianów (bo to jednak inny kaliber problemu), powiedz mi z grubsza jak widzisz na dziś cywilizację chińską i hinduską. Czy w wypadku "żółtków" w ogóle jeszcze możemy mówić o odrębnej cywilizacji? Czy tu nie mamy do czynienia z jakąś formą pseudomorfozy w jedyną wspaniałą powszechnie nam panującą Cywilizację Zachodu?
No a ci, pożal się Boże Arjowie, z tymi swoimi kastami i wołowiną na drogach. Niby trzymają się nieco bardziej z dala od naszej, ograniczając się głównie do zapożyczeń z naszych piekielnych zabawek; i nie widać jakoś u nich takiej ochoty do czerpania z naszej spuścizny duchowej, jak np. ze szczytowego dorobku myśli ludzkiej (oczywiście udoskonalonego przez innego, przypadkowo chińskiego, najwybitniejszego w dziejach ludzkości myśliciela) w wypadku Chińczyków, lecz na wymierających też jakoś nie wyglądają ?

Awatar użytkownika
triarius
Posty: 152
Rejestracja: pt lut 13, 2009 6:08 pm
Lokalizacja: Gdańsk
Kontaktowanie:

Re: Co Spenglera wspiera, co podważa...

Postautor: triarius » czw sty 14, 2010 3:48 pm

Amalryk pisze:Jako że szpengleryści jakoś szczególnie nie pokochali tego wątku, to ja go sobie, po cichutku przerobię na kącik zajęć fakultatywnych ze szpenglerologii i zapodam Tygrysowi kwestię.
Owoż intryguje mnie taka sprawa:
Są Cywilizacje, które umarły jak Bóg przykazał (egipska) lub im w tym dopomożono (meksykańska) i temat zamknięty. Ale są "starocie", które rzężą już ładnych parę lat i "kojfnąć" nie mogą, ba niektórzy nawet widzą w nich jakieś zagrożenie dla naszej, (też w sumie zresztą, wchodzącej w stadium wstępne do rzężenia). I tu jawi się moje zapytanie;
Pomijając tych cholernych Magianów (bo to jednak inny kaliber problemu), powiedz mi z grubsza jak widzisz na dziś cywilizację chińską i hinduską. Czy w wypadku "żółtków" w ogóle jeszcze możemy mówić o odrębnej cywilizacji? Czy tu nie mamy do czynienia z jakąś formą pseudomorfozy w jedyną wspaniałą powszechnie nam panującą Cywilizację Zachodu?
No a ci, pożal się Boże Arjowie, z tymi swoimi kastami i wołowiną na drogach. Niby trzymają się nieco bardziej z dala od naszej, ograniczając się głównie do zapożyczeń z naszych piekielnych zabawek; i nie widać jakoś u nich takiej ochoty do czerpania z naszej spuścizny duchowej, jak np. ze szczytowego dorobku myśli ludzkiej (oczywiście udoskonalonego przez innego, przypadkowo chińskiego, najwybitniejszego w dziejach ludzkości myśliciela) w wypadku Chińczyków, lecz na wymierających też jakoś nie wyglądają ?



Ciekawa kwestia, ale krótko na razie, bo odzyskałem kąpa po trzech dniach i mam ogromne zaległości.

Kitajce to dla szpęglerysty oczywiście fellahy, i to takie naprawdę dobrze przechodzone. Teraz jednak, jak słusznie zauważyłeś, wpadły w zachodnią (faustyczną) pseudomorfozę i tworzą coś, co Pan Tygrys kiedyś zaczął analizować i ochrzcił na roboczo mianem "Barbarzyńcy B".

Spengler specjalnie się walkami pomiędzy K/C nie zajmuje, i nawet się nie dziwię, bo miał dość roboty z przekonywaniem świata o tym, że K/C to takie quasi-biologiczne cybernetyczne coś, jak organizm. Walki to nie jest w końcu integralna część tego.

No ale warto by było to dodać, z czym się pewnie łatwo zgodzisz. Więc ja zacząłem się zastanawiać nad Barbarzyńcami, o których S. nic właściwie wprost nie pisze, ale byliby to tacy prymitywy SPRZED K. - Barbarzyńcy A; albo PO, czyli "znarowione fellahy", inaczej "Barbarzyńcy B".

O Barbarzyńcach jest sporo u Toynbee'ego. To są takie dzikusy liźnięte przez jakąś K. lub C., i które w wchodzą z K/C w jakieś relacje. Kitajce to by był przykład na felahów, którzy są w czymś w rodzaju słabej pseudomorfozy, zostali znowu zorganizowani przez swoją wąską elitę i uzyskali formę... W sumie specjalna wersja pseufomorfozy, tyle, że dotycząca fellahów.

Tyle, że tutaj wszystko jest jeszcze do zrobienia. Fakt, że S. nieco o takich kwestiach mówi w swoim ostatnim większym dziele "Człowiek i Technika" (wydanym i po polsku). Ta książka zawiera wiele interesujących rzeczy, choć o ile Magnum Opus wydaje się napisane pod natchnieniem Ducha Świętego, to inne prace S. mogłyby być dziełem inteligentnego gościa, który MO przeczytał i zrozumiał. To i tak spore osiągnięcie, bo mało to rozumie, nawet b. bystrzy ludzie. :geek:
Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://triarius.pl - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

Amalryk
Posty: 78
Rejestracja: pt gru 18, 2009 9:56 pm

Re: Co Spenglera wspiera, co podważa...

Postautor: Amalryk » pt sty 15, 2010 12:50 pm

Tygrysie!

Ty wiesz, ja wiem i wszyscy tu piszący wiedzą, że przekonać publiczność czytelniczą do szpenglerowskiego odkrycia dzisiaj - to już niewykonalne (zresztą w pewnym sensie gdyby było inaczej to co z fellachami-lemingami, że niby by się nie pojawili ?). A gigantyczna zmowa milczenia obejmująca jego dzieło, to sprawa najnaturalniejsza w świecie gdy spojrzymy na to kto (i za pomocą jakich zajebistych elukubracji) nim rządzi. Ten lewacki bełkot o wiecznym postępie, cyklicznym rozwoju po symbolicznej spirali i temu podobne fanzolety, to zresztą zbyt ważny element aktualnie obowiązującego systemu nadzoru i kontroli leminga, aby go tak po prostu wypierdolić na śmietnik - bo konsekwencje mogłyby być nieprzewidywalne. To to ja w sumie rozumiem, ale nie o tym...

W całej szpenglerowskiej morfologii, która jak sądzę, jest wszak tylko zarysem i materiałem do gigantycznej pracy, która wiadomo zresztą czemu nie jest kontynuowana, w wielu punktach jesteśmy zdani na siebie. A tematy mnożą się jak króliki.
1.Dotychczasowe K/C rozwijały się na swoich obszarach, często świadomie izolując się od barbarzyńców. Nasza K/C jest pierwszą globalną więc jak z tym jej umieraniem, wypalaniem latami..., coś nie teges, hę?
2.Barbarzyńców współcześnie to za wielu nie mamy (jeżeli w ogóle): czarna Afryka, jakieś azjatyckie obszary - Syberia?
3.Fellach to fellach, jego przeznaczenie to iść pod bat, nóż barbarzyńcy czy wojownika żywej K/C jak sądzę (no chyba że się jest atrakcyjną fellaszką). A takie cudowne metamorfozy fellacha w barbarzyńcę (to może i na odwrót ?) jakoś zaczynają wyglądać na tęgie naciąganie problemów do prokrustowego łoża szpenglerologii.(A taka: fellach=barbarzyńca, pseudotożsamość, to jak tautologia, wartość poznawcza - zero.)
4.Czy nie mamy w związku z tym wszystkim ciekawej sytuacji - stanu globalnej fellachizacji z niespotykaną w dziejach skalą technicyzacji (ja bym powiedział, klamotyzacji) życia? Co znów generuje niejedno pytanie.

Warto by wysilić łepetyny, bo może jednak gdzieś tkwi jakieś rozwiązanie wobec tego rysującego się nam na horyzoncie wszechświatowego lewackiego chlewu - co gdyby nie daj Bóg zaszło, na amen pachnie globalnym pierdolnięciem, czego lewaccy anusokopulatorzy nigdy nie przewidzą.

Awatar użytkownika
triarius
Posty: 152
Rejestracja: pt lut 13, 2009 6:08 pm
Lokalizacja: Gdańsk
Kontaktowanie:

Re: Co Spenglera wspiera, co podważa...

Postautor: triarius » sob sty 16, 2010 12:30 am

Amalryk pisze:Tygrysie!

Ty wiesz, ja wiem i wszyscy tu piszący wiedzą, że przekonać publiczność czytelniczą do szpenglerowskiego odkrycia dzisiaj - to już niewykonalne (zresztą w pewnym sensie gdyby było inaczej to co z fellachami-lemingami, że niby by się nie pojawili ?). A gigantyczna zmowa milczenia obejmująca jego dzieło, to sprawa najnaturalniejsza w świecie gdy spojrzymy na to kto (i za pomocą jakich zajebistych elukubracji) nim rządzi. Ten lewacki bełkot o wiecznym postępie, cyklicznym rozwoju po symbolicznej spirali i temu podobne fanzolety, to zresztą zbyt ważny element aktualnie obowiązującego systemu nadzoru i kontroli leminga, aby go tak po prostu wypierdolić na śmietnik - bo konsekwencje mogłyby być nieprzewidywalne. To to ja w sumie rozumiem, ale nie o tym...

W całej szpenglerowskiej morfologii, która jak sądzę, jest wszak tylko zarysem i materiałem do gigantycznej pracy, która wiadomo zresztą czemu nie jest kontynuowana, w wielu punktach jesteśmy zdani na siebie. A tematy mnożą się jak króliki.
1.Dotychczasowe K/C rozwijały się na swoich obszarach, często świadomie izolując się od barbarzyńców. Nasza K/C jest pierwszą globalną więc jak z tym jej umieraniem, wypalaniem latami..., coś nie teges, hę?
2.Barbarzyńców współcześnie to za wielu nie mamy (jeżeli w ogóle): czarna Afryka, jakieś azjatyckie obszary - Syberia?
3.Fellach to fellach, jego przeznaczenie to iść pod bat, nóż barbarzyńcy czy wojownika żywej K/C jak sądzę (no chyba że się jest atrakcyjną fellaszką). A takie cudowne metamorfozy fellacha w barbarzyńcę (to może i na odwrót ?) jakoś zaczynają wyglądać na tęgie naciąganie problemów do prokrustowego łoża szpenglerologii.(A taka: fellach=barbarzyńca, pseudotożsamość, to jak tautologia, wartość poznawcza - zero.)
4.Czy nie mamy w związku z tym wszystkim ciekawej sytuacji - stanu globalnej fellachizacji z niespotykaną w dziejach skalą technicyzacji (ja bym powiedział, klamotyzacji) życia? Co znów generuje niejedno pytanie.

Warto by wysilić łepetyny, bo może jednak gdzieś tkwi jakieś rozwiązanie wobec tego rysującego się nam na horyzoncie wszechświatowego lewackiego chlewu - co gdyby nie daj Bóg zaszło, na amen pachnie globalnym pierdolnięciem, czego lewaccy anusokopulatorzy nigdy nie przewidzą.


Ciekawe rzeczy mówisz, ale ja muszę nieco zaraz leberalnie popracować dla chleba, więc krótko:

1. Nasza faktycznie jest całkiem inna... szpęglerycznie ujmując (i z tym się całkowicie zgadzam) nasza nie znosi ograniczeń, dąży do nieskończoności... no to i mamy - opanowała dzisiaj cały świat... o czym S. wyraźnie pisze w "Człowiek i technika" (cenna rzecz, choć daleko jej do geniuszu MO, za o JEST PO POLSKU)... jesteśmy jedyną żywą C. (o K. nie ma nawet co wspominać) i opanowaliśmy praktycznie cały świat... ci moi "barbarzyńcy" (S. takiej kategorii nie posiada) to po prostu fellachy innych K/C, oraz ludzie co jeszcze K/C nie przeżywszy, wtłoczeni w swego rodzaju pseudomorfozę naszej C... mi się to ujęcie podoba, choć u S. tego wprost tak chyba powiedzianego nie ma... co do wypalania się latami - mógłbyś doprecyzować? Egipcjanie też się wypalali, Magiany również... Chiny, mało wciąż o nich wiem, ale też jakoś podobnie;

2. no i Ruscy! sam S. uważa, i mówi to wprost w "Członiu i Technice", że oni mogą jeszcze stworzyć jakąś K/C, która będzie zapewne dość bladym odbiciem naszej (co też stanowi pewne uzupełnienie ortodoksyjnego szpęgleryzmu, bo dotąd one się rozwijały w sumie osobno, no, ale te książki dzieli 20 lat)... no a moim "barbarzyńcy B" (słaba nazwa, ale lepszą trza by dopiero wymyślić), to przecież Chiny, Żydzi, Araby... ogromny kawał Azji, Bliskiego Wschodu, a tutaj na zachodzie też sięga po Bug, jeśli już nie po Wisłę;

3. to nie jest prokrustowe łoże SZPĘGLERYZMU - S. o barbarzyńcach mówi niewiele i to jest w sumie moje... ale weź takie Chiny: co tam mamy? całkiem martwa już C., w końcu nic naprawdę autentycznie chińskiego, a żywego i twórczego ja nie znam... a nieco się kung-fungami interesuję i nie tylko tym... jest cepelia (kung fungi właśnie), jest ideologia (EUROPEJSKI w końcu komunizm), jest trzymanie za ryło (w imię KOMUNIZMU) przez niewielką w sumie elitę, mocno zeuropeizowaną, choćby w sensie tego komunizmu właśnie... no i są miliony biernych fellahów, jednak bystrych, jako wnuki starej C., pracowitych, zdyscyplinowanych, no i mających o sobie niezłe pojęcie, co też w dużej mierze wynika ze świadomości wielkiej przeszłości... i czy teraz to jest aż tak trudno jakiejś elicie wziąć takie stado lemingów-fellahów za ryła i zrobić z nich siłę mogącą zagrozić starej, zdychającej już powoli C.? ja nie sądzę, by to było aż tak trudne, albo by jakoś to przesadnie naginało naszą kochaną Wiedzę Radosną... po prostu w czasach S. ten problem nie był jeszcze tak nabrzmiały jak teraz;

4. absolutna racja... i generuje... więc dręczmy'ż te pytania! :roll:
Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://triarius.pl - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

Amalryk
Posty: 78
Rejestracja: pt gru 18, 2009 9:56 pm

Re: Co Spenglera wspiera, co podważa...

Postautor: Amalryk » ndz sty 17, 2010 12:03 pm

Wiem ! Wiem co daje mylące złudzenie życia, dawno już martwym cywilizacjom Chin i Indii - język ! W zasadzie gdyby Egipcjanie nadal mówili po egipsku, a Meksykanie głównie w nahuatl (a nie jakieś tam wiejskie niedobitki) to nadal panowałoby w ich wypadku powszechne złudzenie o istnieniu jakiejś cywilizacji egipskiej czy azteckiej. A przecież w obszarze współczesnej twórczości duchowej i materialnej te dwie niby jeszcze żyjące Cywilizacje to... Sahara ! Można by w tym porównaniu sparafrazowac wypowiedź (jakże smakowitą) pewnego amerykańskiego dziennikarza z przed lat o Bonn (gdy jeszcze robiło za stolicę); Bonn jest w połowie tak duże jak Cmentarz Centralny w Chicago, ale dwa razy bardziej martwe.

Zastanawiające jest tylko na jak długo wystarczy nagromadzonego w okresie żywotności naszej Kultury "paliwa", do napędu tej euforycznej, technicznej megatwórczości, objawiającej się już tylko w produkcji kolejnych technologicznych zabawek, kompulsywnie generowanych przez obumierającą naukę. Bo mam takie czucie w końcówkach palców (Fingerspitzengefuel),iż wraz z pojawieniem impotencji w tej naszej"klamototwórczości" nastąpi równie szybki nasz kres. Tylko nadal nie mam kompletnie pojęcia co potem ?

Awatar użytkownika
triarius
Posty: 152
Rejestracja: pt lut 13, 2009 6:08 pm
Lokalizacja: Gdańsk
Kontaktowanie:

Re: Co Spenglera wspiera, co podważa...

Postautor: triarius » ndz sty 17, 2010 7:46 pm

Amalryk pisze:Wiem ! Wiem co daje mylące złudzenie życia, dawno już martwym cywilizacjom Chin i Indii - język ! W zasadzie gdyby Egipcjanie nadal mówili po egipsku, a Meksykanie głównie w nahuatl (a nie jakieś tam wiejskie niedobitki) to nadal panowałoby w ich wypadku powszechne złudzenie o istnieniu jakiejś cywilizacji egipskiej czy azteckiej. A przecież w obszarze współczesnej twórczości duchowej i materialnej te dwie niby jeszcze żyjące Cywilizacje to... Sahara ! Można by w tym porównaniu sparafrazowac wypowiedź (jakże smakowitą) pewnego amerykańskiego dziennikarza z przed lat o Bonn (gdy jeszcze robiło za stolicę); Bonn jest w połowie tak duże jak Cmentarz Centralny w Chicago, ale dwa razy bardziej martwe.

Zastanawiające jest tylko na jak długo wystarczy nagromadzonego w okresie żywotności naszej Kultury "paliwa", do napędu tej euforycznej, technicznej megatwórczości, objawiającej się już tylko w produkcji kolejnych technologicznych zabawek, kompulsywnie generowanych przez obumierającą naukę. Bo mam takie czucie w końcówkach palców (Fingerspitzengefuel),iż wraz z pojawieniem impotencji w tej naszej"klamototwórczości" nastąpi równie szybki nasz kres. Tylko nadal nie mam kompletnie pojęcia co potem ?


Dobrze prawisz. Cytat zaiste przecudny! Mistrzostwo bąmotu, cholera, powinienem się uczyć. Ale też nigdy nie widziałem Bonn na własne oczy, może to by pomogło. A może od razu należy zacząć od Brukseli? To też ponoć niesamowite miejsce. Tętniące żywotnością i autentycznym życiem. (Kłania się tu, całkiem nawiasem, słynny pałac w Knossos, ale nie w leberalnym ujęciu Evansa, tylko taki, jaki się wyłania z genialnej książki "The Secret of Crete" jednego Niemca, polecam! Jest do dostania w sieci.)

Co do zastanawiań nad przyszłością, to właśnie to, m.in., tutaj mamy robić. Ale jedno wiem - TO NIE BĘDZIE ŁADNE! :evil:

Swoją drogą, obejrzałem przed chwilą na "Planete" (lewizna inteligentna i podstępna) program o Izadorze Duncan. Ale mi to dało nowych ępulsów do rozważań nad upadkiem und schyłkiem naszej cywilizacji! Swoją drogą pewien teraz niemal jestem, że babusa, a także jej kochanego Jesienina, utrupiło GPU, czy jak się tam to ówczesne NKWD nazywało. I akurat mam mieszane uczucia, czy nad kurwą płakać - z jednej strony kompromitowała swoją proletariacką przybraną ojczyznę, z drugiej strony, miała co chciała.

Ta "Planete" ostatnio zdaje się ostro lansować naprawdę kopniętą wersję pierwotnego, komuszego feminizmu. Ciekawe co o oznacza... :?
Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://triarius.pl - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

Amalryk
Posty: 78
Rejestracja: pt gru 18, 2009 9:56 pm

Re: Co Spenglera wspiera, co podważa...

Postautor: Amalryk » pn sty 18, 2010 1:36 pm

triarius pisze:
Swoją drogą, obejrzałem przed chwilą na "Planete" (lewizna inteligentna i podstępna) program o Izadorze Duncan. Ale mi to dało nowych ępulsów do rozważań nad upadkiem und schyłkiem naszej cywilizacji! Swoją drogą pewien teraz niemal jestem, że babusa, a także jej kochanego Jesienina, utrupiło GPU, czy jak się tam to ówczesne NKWD nazywało. I akurat mam mieszane uczucia, czy nad kurwą płakać - z jednej strony kompromitowała swoją proletariacką przybraną ojczyznę, z drugiej strony, miała co chciała.

Ta "Planete" ostatnio zdaje się ostro lansować naprawdę kopniętą wersję pierwotnego, komuszego feminizmu. Ciekawe co o oznacza... :?

Ówczesne NKWD nazywało się wówczas OGPU. A kurwiszcze przyjęło wszak bolszewickie obywatelstwo - no to: "Na zdrowie !", z całym dobrodziejstwem inwentarza ! A jej sowiecki wyrypator ? Chyba chłopina w pijackim amoku zatracił orientację i najwyraźniej zapomniał, że nie jest już w carskiej Rosji. A okres był szczególny, ponieważ po wyciągnięciu kopyt przez "drogiego Illicza" rozgorzała namiętna walka, w której "drogi Józef" właśnie co pogonił kota Lejbie Bronsztajnowi i jego kamratom. Ponieważ "drogi Józef", jako zupełnie niezły poeta, miał pewną słabość do dobrych wierszokletów, to pewnie bez powodu nie kazałby zapijaczonemu ćpunowi powiesić się (przy małej pomocy przyjaciół z OGPU) na rurze od kaloryfera.

W ogóle Soso Dżugaszwili, jak słusznie zauważył tow.Trocki, niewiele pozostawił przy życiu z rewolucyjnych rojeń lewackiej śmietanki towarzyskiej. Zresztą, również dzięki "drogiemu Józefowi", po wielu "płomiennych rewolucyjnych idealistach", żywe to pozostały też tylko wspomnienia i to jest ten "dyskretny urok bolszewizmu"- element który mi się w nim najbardziej podoba. Tak czy siak, twórczo rozwinięta ideologia powraca drzwiami i oknami, a miejsce ogłupiałego kołchoźnianą szczekaczką proleta zajmuje ogłupiały "Tańcem z pizdami" tow. leming !

Lewactwo tak obsiadło publikatory (jak ja kocham ten, nie wiedzieć czemu, zarzucony neologizm), że o jakimś odwróceniu trendu w historii upadku naszej Cywilizacji to nawet mowy być nie może. To wszystko jest już nie do odkręcenia, zresztą po Zachodzie takim jaki on już jest - nie będzie co rozpaczać ! A więc wznieśmy radosne hasło: "Piewcy postępu i tolerancji muszą wyginąć, a my musimy im w tym dopomóc !" Ale póki co, to jest chyba na odwrót ?!


Wróć do „Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości

cron